niedziela, 1 grudnia 2013

2. "Dlatego, że mnie pan obmacuje."


Okazuje się, że muszę z nim pracować. Choć tak szczerze, to za dużo powiedziane, gdyż Michael (bo tak na imię ma ten jegomość) też jest kimś w rodzaju stażysty, z tą różnicą, że niemieckim.

                No bo jakże to by mogło być inaczej.

                Dobrze, że chłopak jest niezwykle uczynny, gdyż przynajmniej robi wszystko za mnie, co jest mi na rękę (oczywiście jak cioteczka nie widzi, bo inaczej miałabym malutkie kłopoty). Ja natomiast zazwyczaj siedzę sobie wygodnie na recepcji i z uśmiechem witam gości, bo przecież coś im się od życia należy, prawda?

                Właśnie – odnośnie gości to trochę ich jest, bo przecież ciociunia Marysia jak już zaczyna robić jakiś interes to na całego, więc hotel – o zgrozo! – jest bardzo obleganym miejscem.

                Jakby było co oglądać.

                Dziś też siedzę sobie wygodnie, machając nogami, przy okazji pozwalając, by żółte sznurowadło od mojego trampka się rozwiązało. Jedyne za co jestem wdzięczna tej kobiecie to właśnie za fakt, iż nie musimy nosić żadnych dziwacznych fartuszków czy Bóg wie jeszcze czego podczas naszej „służby”.

                Michael natomiast uwija się jak mrówka w ukropie, próbując wypełnić wszystkie obowiązki – zarówno swoje jak i po prostu moje. Wiem, wiem – nie powinnam tak go wykorzystywać, ale co miałam zrobić z fantem, że znalazłam takiego miłosiernego kolegę? No właśnie, odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama.

                W końcu nadciąga moment przerwy. Zeskakuję na ziemię, a następnie zasiadam na wielkim, wygodnym fotelu za kontuarem. Uśmiecham się najładniej jak potrafię do hotelowego kucharza, który już zmierza w naszym kierunku z jakąś apetyczną potrawą. Nie mylę się. Aż mi ślinka do ust nacieka, gdy wyczuwam niesamowity zapach gulaszu z jakimś nieznanym mi dodatkiem.

                Nim się orientuję, zabieram się za pałaszowanie zawartości mojego talerza, a po chwili dołącza do mnie Michael.

                Przez krótki moment panuje miedzy nami kompletna cisza, którą chłopak decyduje się w końcu przerwać, zadając niezwykle niefortunne pytanie.

                Pytanie, którego miałam nadzieje nigdy nie usłyszeć.

- Dlaczego wyjechaliście z Niemiec?

                Mało brakuje, a kawałek jedzenia stałby mi w gardle, ale jakimś cudem go połykam, niemniej nie odpowiadam od razu. Muszę się zastanowić nad tym, co mogę powiedzieć.

                Biorę głęboki wdech.

- Zmarł mój dziadek, który mieszkał w Polsce. Rodzice otrzymali po nim dużą firmę. – po tych słowach wzruszam ramionami, jakby to było coś całkowicie normalnego. Inna sprawa, że nie mówię mu do końca prawdy i nigdy tego nie zrobię.

- A dlaczego w ogóle znalazłaś się w Niemczech? Przecież jesteś Polką.

                Boże… coś ty taki dociekliwy? Nie słyszałeś, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?

                Patrzę przez moment tylko w swój prawie pusty talerz, przesuwając widelcem kawałek grzyba.  Muszę odpowiedzieć, tylko nie wiem jak. Postanawiam zrobić to najprościej jak się da.

- Bo tu była klinika. Mój tata potrzebował operacji. Później rehabilitacja, a następnie…  - ponownie wzruszam ramionami, by ukryć widoczne pewnie na pierwszy rzut oka zdenerwowanie – jakoś tak samo wyszło, że zostaliśmy.

                Przez chwilę Michael nie mówi nic, a ja zaczynam się cieszyć,  bo na pewno już o nic nie spyta. Mylę się.

- Na milion procent masz tu jakiś znajomych. Nie chcesz się z nimi spotkać? Odnowić starych więzi?

                Po tych słowach czuję się tak, jakby ktoś walnął mnie obuchem w łeb. Bo to jest właśnie najgorsze – to ciągłe rozpamiętywanie, które i tak przecież nic nie da.

                Jednak ktoś przybywa mi z odsieczą, bo w całym pomieszczeniu da się słyszeć głośny, niemal kłujący w uszy głos dzwoneczka, który oświadcza, iż mamy kolejnego gościa. Powoli podnoszę się z miejsca, wyraźnie sygnalizując, iż obsłużę klienta, a zarazem niekoniecznie chcę opowiedzieć na zadane pytanie, jednak gdy tylko unoszę głowę by zidentyfikować przybyłego, widelec wypada mi  dłoni i z głuchym łoskotem upada na ziemię.

                Nie. To nie może być prawda. Na pewno do tego gulaszu były dołożone grzybki halucynogenne.  Julka, opanuj się, spokojnie, dziewczyno – to tylko wytwór twego pojebanego mózgu, nic więcej.

                Jednak straszna mara przemawia i wtedy nabieram pewności, że jest jak najbardziej prawdziwa.

- Cześć.

                Czuję, iż nogi drżą pode mną niczym galareta, ale nie z przejęcia czy coś, ale ze złości. Czystej, perfidnej i niewyobrażalnej.  Zaciskam mocniej zęby, siłując się na w miarę normalny ton głosu.

- Michael, obsłuż pana.

                Chcę go wyminąć, po prostu gdzieś się zaszyć. I już prawie ta sztuka mi się udaje, jestem na schodach prowadzących do zamieszkałej przez domowników części budynku, ale oczywiście ten nie daje za wygraną.

                No tak – zawsze był uparty. To nas poróżniło przed laty.

- Julka, zaczekaj.

                A niech się wypcha. Jeszcze tego brakowało, żebym się go posłuchała. Przyspieszam kroku, ale oczywiście to nic nie pomaga, bo już po chwili słyszę jego kroki tuż za swoimi plecami. Przystaję, nabieram powietrza w płuca i gwałtownie się odwracam, przyjmując najbardziej obojętny wyraz twarzy, na jaki tylko mnie stać.

                Lustruję jego sylwetkę od stóp do głów.

                Zmężniał, wydoroślał, stał się przewyższającym mnie o jakie dwie głowy mężczyzną. Mimo tego patrzę przed siebie niezwykle odważnym wzrokiem, bo nie mogę okazać zdenerwowania.

- Tak? O co chodzi? – pytam niespodziewanie, czym wyraźnie go zaskakuję, bo na pewno nie jest gotowy na taki, a nie inny obrót spraw.

- Chciałem porozmawiać.

Udaję, ze nic a nic nie poruszają mnie wypowiedziane przez niego słowa, a żeby wzmocnić efekt robię smutną a zarazem przepraszającą minę.

- Niestety, nie mam teraz ani sekundy wolnego czasu, proszę zapisać się u mojej sekretarki na spotkanie, wtedy może się zastanowię.

                Po tych słowach odwracam się na pięcie, aby odejść, ale Andreas widocznie nie ma takiego zamiaru, bo łapie mnie za rękę wskutek czego tracę równowagę i ląduję prosto w ramionach chłopaka. Serce podchodzi mi do gardła, ale również nic nie daję po sobie poznać.

- Proszę mnie puścić – mamroczę – Bo zadzwonię na policję.

                Jednak on wybucha śmiechem.

- Ciekawe na jakiej podstawie, co? Za to, że właśnie uratowałem ci życie?

                Prycham pod nosem, a następnie wymyślam pierwszą lepszą odpowiedź, która przychodzi mi do głowy:

- Dlatego, że mnie pan obmacuje.

                I nie czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony, po prostu uwalniam się z nieco rozluźnionego uścisku i nawet nie odwracam się w jego stronę, po prostu odchodzę.

                Tylko z daleka słyszę cicho  - tak żebym pewnie nie dosłyszała - wypowiedziane słowa.

- Coś ty zrobiła z włosami…

                Nonszalancko odrzucam swoje kudły na plecy, by jeszcze bardziej je wyeksponować. Wróć. Raczej po to, by go mocniej wkurwić.
 
____________________________
Patrzcie jak mnie wena dopadła. Wczoraj w godzinkę rozdzialik księciunia (choć nieudany, to fakt), a dziś nasza różowowłosa.
 

16 komentarzy:

  1. Boziu, Boziusieńku.
    ja wiedziałam,ze tu będzie nasz Mały, ale ... jezu.
    chyba się zapowietrzyła, musze się ogarnąć.
    no, lepiej.
    Tak więc ... na początku muszę Ci powiedzieć, że kocham Julkę. Genialna dziewczyna, po prostu. To jak wykorzystywała biednego Michaela ... oj biedaczek. Miłosierny kolega, haha ;>
    ale potem przyszedł Pieszczoszek i cały ten Michael wyparował mi z głowy.
    Boże,to było piękne. Oni są razem cudni. Zakładam, że będą się jeszcze tak z milion razy kłócić i już mi się gęba cieszy na samą myśl ^^
    także, oby wena Cię trzymała najdłużej.
    a Księciunia przeczytałam na jednym wydechu, jednakże potrzebuje trochę czasu żeby stworzyć jakiś składny komentarz. Tylko Ci powiem,że wcale nie był tamten rozdział nieudany, pierdoło, wprost przeciwnie i dlatego muszę ochłonąć :D
    trzymaj się.
    Kocham Cię bardzo, geniuszu <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah :3
      Dziękuję, słońce <3
      No cóż.. dobry chłopaczyna, dżentelmen z Michaela i tyle :D
      I Pieszczoszek... mówiłam, że to będzie komedia romantyczna, choć tak sobie myślę, że zakończenie takie nie będzie. Mało tego - już je obmyśliłam i jestem bardzo, ale to bardzo z niego zadowolona <3
      Ja wiem, ze Ty ochłaniasz po tym właśnie rozdziale, ale myślisz sobie: "Boże.. co ona najlepszego zrobiła z tym opowiadaniem.. przecież było nawet nawet.."
      Kocham Cię <3

      Usuń
  2. Aaaaach Pieszczoszek, moja imienniczka?
    Ojejciu, kocham to opowiadanie! <3333

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja lubię jej złośliwe komentarze i złote myśli. Nieźle się swoją drogą urządziła z tym dobrodusznym pomocnikiem, hehe. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Julka to w końcu ma łeb do interesów, nie? :D
      Buziaki! :*

      Usuń
  4. Czyli ona juz tu byla i poznala Wellingera.. jestem ciekawa co bedzie dalej! Ej. Jak mozna wyrwac sie z objec Andreasa?! Nie rozumiem tego! Jakbym sie do niego przylepila to nic by mnie nie odciagnelo od niego, haha!
    Czekam na nowosc ;**
    Inszaaaa <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Cóż, to tylko Julki logika by się wyrywać xd
      Buziaki! :*

      Usuń
  5. Jak się ciesze, że dodałaś nowy rozdział :) poprawa humoru zapewniona.
    A Welli całkiem inny niż księciunio. Ciekawa jestem co się wydarzyło jak Julka mieszkała w Niemczech. I nie wiem co mu się nie podoba w jej włosach. Czyżby kolor ? :)
    A i jeszcze jedno o jakim ty zakończeniu myślisz? Mam nadzieję, że będzie happy end :*
    To do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się cieszę, że humor Wam poprawiam :)
      No oczywiście, że jest inny niż Księciunio, w końcu ten drugi to ewenement na skalę światową. :)
      A ja myślę o... no. ... :D Oj, nie moja wina, że lubię maltretować bohaterów ^^ Zobaczycie :)
      Buziaki! :*

      Usuń
  6. AAA! Cudowne!
    Kwestia koloru włosów sporą rolę tu odgrywa :D haha ;) Ale rany boskie, jak ja bym wpadła w objęcia Wellingera to by mnie musiał mocno trzymać, żebym się na podłodze nie znalazła, bo bym przecież na pewno zemdlała. A Julka mu wyjeżdża z tekstem, że ją obmacuje. Co za kobieta.
    Ja jestem bardzo ciekawa, co się tam kiedyś między nimi wydarzyło - no bo przecież coś niezbyt przyjemnego musiało zajść, inaczej ich obecne relacje nie wyglądałyby w ten sposób.
    A tak poza tym - ach Julka, Juleczka... Jak tak można biednego, uczynnego chłopca wykorzystywać? Ty skubańcu mały.
    Buziaki kochana ;**
    [men-of-her-life.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah XD no oczywiście, że tak ^^
      Julka to po prostu... dziewczyna o mocnych nerwach :D
      A ja Ci coś powiem - też jestem ciekawa, co się wydarzyło, bo na razie idę na żywioł z tym opowiadaniem i nie jest tak do końca w mej głowie dopracowane ;D
      A do Ciebie przylecę. W święta. obiecuję. Obiecuję. Obiecuję. obiecuję. W chwili obecnej nie mam kiedy. :c A tak bym chciała, cholerka no. Ale ja w przyszłym tygodniu mam sprawdzian z protokołu dyplomatycznego, wejściówkę z lektury, kartkówkę z historii, klasówkę z wosu, zapowiedziane pytanko z historii, klasówkę z francuskiego, klasówkę z angola i klasówkę z przyrody. I kilka dużych prac do zrobienia. Bo nikogo nie interesuje fakt, że w tygodniu sprawdzianów może być tylko trzy.
      Buziaki! :*

      Usuń
  7. Przepraszam... Przepraszam *10000000, nie wystarczy...
    To już drugi rozdział , a ja dopiero wpadam z komentarzem...
    Ale widzę twoją odpowiedź na komentarz Asika i wiem, że ty to rozumiesz, niestety...
    Przechodząc...
    Pokochałam tą historię od samego początku, od pierwszego słowa...
    Tak strasznie potrzebowałam takiej po prostu uroczej komedii romantycznej na ciemny wieczór pełen dołów...
    Dziękuję<3
    Czytając o Wellim u Ciebie już chcę napisać, że się na mnie pogniewa... A tu Welli dobry, uroczy i niechodujący pająków... W dodatku lubiący jak widać "stonowane" dziewczyny. Andiś jak ja cię rozpoznam?
    Nie no.... Słodki jesteś.
    A Julkę już kocham. Jest skończonym przeciwieństwem mnie i to może dlatego...
    I tu nie chodzi tylko o to, że zabroniła się panu W. obmacywać...
    Choć tego też nie ogarnę...
    To może już skończę ten nieskładny, pospieszny komentarz i poczekam na więcej?
    Buziaki geniuszu:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie masz za co przepraszać, słońce. Doskonale Cię rozumiem przecież :)
      To właśnie takie było główne moje zamierzenie - zrobić przeciwieństwo księciulka :D
      Buziaki! :*

      Usuń
  8. Też chciałabym mieć takiego Michaela, który robiłby za mnie wszystko. Julka to szczęściara :)
    ahjdiskksk Welli. Oni się już znają, ale fajnie się zapowiada. Mam nadzieję, że szybko niedostępność Julii przekształci się w coś przeciwnego xd Chociaż w sumie takie zgrywanie niedostępnej jest bardzo ciekawe, bo wtedy Andreas będzie musiał się wiele natrudzić by zamienić z nią chociaż parę słów.
    Pletę bzdury pewnie, ale tak to jest gdy komentuję wieczorem.
    Teraz idę odwiedzić Twojego drugiego bloga :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie: kto by takiego Michaela nie chciał xd
      Szybko się ta niedostępność przerodzi, bo i szybkie opowiadanie będzie. Mam nadzieję wkrótce wyskrobać chociaż godzinkę wolnego na napisanie rozdziału :)
      Buziaki! :*

      Usuń