- Skąd on niby wie, że ja tu jestem do cholery?!
Moje
wrzaski słychać już w całym domu a i w hotelu pewnie też, jednak mało mnie to w
tej chwili obchodzi. Ten człowiek odwiedził mnie jakieś dwadzieścia cztery
godziny temu, ale ja nadal jestem w stanie wielkiego „uniesienia nerwowego”,
jak dobitnie określam stan, w którym trafia mnie jasny szlag.
Bo
jakże tu nie pobudzić swych nerwów, kiedy ciotunia stoi sobie i z kamienną
twarzą spogląda na mnie, a nie zwraca najmniejszej uwagi na to, co robi to
niedorozwinięte dziecko, które bawi się - Chryste ratuj! – jej własną podpaską?
Szkoda,
że jeszcze prezerwatyw nie znalazło. Zabawka byłaby idealna.
- Julka, uspokój się. Pewnie ktoś cię zobaczył i mu
powiedział.
Prycham
zdegustowana pod nosem, bo jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
- Nikt by mnie nie rozpoznał. – tłumaczę, jednak sarkazmu w
moim głosie nie jestem w stanie ukryć, co raczej wychodzi mi tylko na dobre, bo
ciotunia przynajmniej marszczy brwi, więc żegnaj kamienna twarzo! Wypierdalaj i
nigdy więcej nie wracaj!
Jednakże
kobieta nie odzywa się więcej do mnie ani słowem, a ja uznaję to za znak, iż
rozmowa dobiegła ku definitywnemu końcowi, więc najzwyczajniej w świecie
wychodzę z pokoju, trzaskając przy okazji drzwiami. A tak jakoś - dla większej dramaturgii.
Za
recepcją jak zwykle siedzi Michael. Uśmiecham się pod nosem, widząc jak bardzo
jest zapracowany, bo wiem, że nie zostało już nic, do czego byłabym przydatna,
tudzież jednym zgrabnym ruchem wskakuję na moje stałe, ukochane miejsce. Chłopak
podnosi na mnie na chwilę wzrok, a za moment z powrotem wraca do obowiązków.
Mija
minuta, potem trzecia, ósma, dziesiąta, dwudziesta.
A dzieje
się dokładnie: nic.
- Michaeeeel – celowo przeciągam samogłoskę „e”, by zwrócić
jego uwagę – nudzi mi się.
- To mi pomóż.
Człowieku…
czy ty nie widzisz żadnej logiki? Doprawdy… mózgi mężczyzn trzeba nastawiać
niczym zegarki. Przecież ja ci po prostu nie chcę przeszkadzać. Radziłeś sobie
beze mnie, to poradzisz sobie i teraz. Ja tu jestem całkiem zbędna.
-Jak już zacząłeś, to sam sobie skończ. Co mogę porobić tak,
żeby nie ruszać się z miejsca?
Chłopak
wzdycha ciężko i byle jak rzuca:
- Pośpiewaj.
Uśmiecham
się szeroko, ale momentalnie zaczynam zastanawiać się nad repertuarem, który
mogłabym zaprezentować gościom hotelu, którzy znajdowali się nieopodal (a kilku
ich było). Postanawiam uraczyć ich już nieco starym hitem polskiej części Internetu.
- Ty będziesz moja, ja będę Twój, razem będziemy wywalać gnój!
…
- Julia!
- Różowąą taaczkę… - kończę zbyt wczesną puentą, omijając
przy okazji kilka słów, bo oczywiście ciotka musiała pojawić się w najmniej
oczekiwanym momencie.
Już nawet
nie muszę starać się, by zatuszować fakt, iż nie robię kompletnie nic, bo i tak
by się to nie udało. Powinnam właśnie udawać wielką skruchę i przeprosić, prawda?
No wiem, wiem, ale cholerka - nie potrafię.
- Przecież i tak nie zrozumieli! –
tłumaczę się po polsku, a ta pokraka, która jest ponoć ze mną spokrewniona,
tylko kręci załamana głową i wchodzi do kuchni. Odwracam się w stronę Michaela,
który jest wyraźnie zainteresowany całą sytuacją.
- O czym to było? – pyta, a ja
domyślam się, że zapewne chodzi mu o piosenkę.
Uśmiecham
się chytrze, ale odpowiadam ze stoickim spokojem:
- O pewnej parze, która nie miała
pieniędzy i musiała bardzo ciężko pracować w warunkach niemal ekstremalnych.
Ale wiesz, że się opłacało? Bo później kupili sobie wymarzony pojazd i byli
naprawdę szczęśliwi.
Ku
mojemu zaskoczeniu, chłopak kiwa głową i całkowicie poważnie odpowiada:
- Piękny i wartościowy tekst.
Dobre piosenki u was tworzą.
Nim
wybucham śmiechem, ponownie obok pojawia się ciotunia, która nie ma zbyt
zadowolonej miny, gdyż pewnie słyszała, jaki kit wcisnęłam temu biednemu
pracusiowi.
- Julka, uciekaj. Masz wolne na
dziś. Najlepiej odetchnij świeżym powietrzem i przewietrz sobie mózg.
Na
całe szczęście słowa te wypowiada tak, by nikt oprócz nas ich nie zrozumiał,
ale nie zastanawiam się nad tym fartem zbyt długo, bo zostaję niemal wypchnięta
za drzwi hotelu. Prycham zdegustowana pod nosem.
Jednakże
dochodzę do wniosku, iż może dobrze się stało. Przejdę się, zobaczę jak
zmieniła się okolica.
I
nawet staram się być bardzo spokojna, gdy już po wykonaniu pierwszych
dwudziestu kroków, widzę tego człowieko
- debila, który wczoraj próbował molestować mnie seksualnie.
Unoszę
głowę wysoko do góry. Niczym księżniczka, która patrzy na zwykłego żebraka (że
trochę wyższego od niej, to inna sprawa. No dobra, trochę więcej niż trochę.) i
wymijam go bez ani jednego słowa czy zaszczytnego spojrzenia. Wróć – na pewno
bym to zrobiła, gdyby nie stanął przede mną, a ja nie walnęłabym prosto w jego
wielką (ba! Wręcz gigantyczną!) osobę.
- Odsuń się i
mnie nie denerwuj – mówię, choć doskonale wiem, że mnie nie trzyma, więc równie
dobrze, mogłabym być już kilka metrów od niego, a mimo to nadal stoję.
To wyprowadza mnie z równowagi na
dobre, ale on robi to jeszcze dobitniej, ponieważ zaczyna mówić:
- Nie mam zamiaru iść, ponieważ chciałem z tobą porozmawiać, a skoro los był już tak
uprzejmy, że nie musiałem męczyć nóg by dojść do hotelu…
- Zamknij się. – warczę i wymijam go najdostojniej jak tylko
potrafię, choć dostojność tą jestem zmuszona połączyć z szybkością, co
niekoniecznie idzie ze sobą w parze, wskutek czego już drugi raz w jego obecności
tracę równowagę, a on – również raz już drugi – ratuje mnie przed upadkiem.
- Zabieraj ode mnie te łapska! – mówię, kiedy już stoję
stabilnie na ziemi, jednak Andreas oczywiście tego nie robi. Ot – nowość. Przez
ten czas, gdy się nie widzieliśmy, wyraźnie ogłuchł. Śmieję się w duchu z jego niepełnosprawności.
- Zabiorę, jak obiecasz, że nie uciekniesz i ze mną
porozmawiasz.
Patrzę
na niego spod byka. Jeszcze tego mi brakowało teraz do szczęścia. Rozmowy. Z
nim.
Jednak,
gdy patrzę na jego palce, które silnie ściskają mnie za nadgarstek, dochodzę do
wniosku, że muszę się zgodzić, bo w przeciwnym wypadku padnę trupem na środku
willingeńskiego chodnika, gdyż krew – najzwyczajniej w świecie – przestanie krążyć
w moim ciele.
Wzdycham
tak ciężko, jak tylko potrafię.
_________________________________
Jaki ja mam talent do schrzaniania rozdziałów...
Ale tak postanowiłam go dziś napisać. Bo musiałam sobie trochę humor poprawić. No ale bez przesady. W TAKICH warunkach go puścić?! Ja nadal nie ochłonęłam, a ile przekleństw w kierunku osób wiadomych poleciało - nie zliczę.
W każdym bądź razie - już niedługo święta. I sobie odpocznę. I może będę miała czas na skończenie tego, bo jakoś na styczeń planuję nowość. Ale takim priorytetem właśnie na tą przerwę jest co? Otóż Wojtek. Bo to opowiadanie jest dla mnie niemal wszystkim i nie mogę tak go po prostu zostawić, wiecie? No jasne - kto czyta, ten wie.
A tak w ogóle to mam dość. Jutro mam zaplanowany dzień tylko na historię i francuski. Rano hista, mój kochany język i testy maturalne później. Rozprawka z historii, rozumiecie? Ja... no dobra. I 20 kartek zadań maturalnych z fakultetów o średniowieczu. I we wtorek kartkówka, a w środę klasówka (gdzie logika?).
No mniejsza. Wiedzcie, że o wszystkich Waszych nowościach wiem i pamiętam, ale nie wszystkie przez te dwa tygodnie miałam i będę mieć czas ogarnąć. Ale już w święta. Obiecuję.
Ach no tak... przecież na święta mam "Lalkę" do przeczytania... Dobra. Blogi istotniejsze <3
Kocham Was, wiecie?
Dobra, kończę, bo moja Weli wspina mi się na rozstawioną choinkę i właśnie jest na samym czubku. Nigdy nie zrozumiem logiki tego kota.
Buziaki! :*
_________________________________
Jaki ja mam talent do schrzaniania rozdziałów...
Ale tak postanowiłam go dziś napisać. Bo musiałam sobie trochę humor poprawić. No ale bez przesady. W TAKICH warunkach go puścić?! Ja nadal nie ochłonęłam, a ile przekleństw w kierunku osób wiadomych poleciało - nie zliczę.
W każdym bądź razie - już niedługo święta. I sobie odpocznę. I może będę miała czas na skończenie tego, bo jakoś na styczeń planuję nowość. Ale takim priorytetem właśnie na tą przerwę jest co? Otóż Wojtek. Bo to opowiadanie jest dla mnie niemal wszystkim i nie mogę tak go po prostu zostawić, wiecie? No jasne - kto czyta, ten wie.
A tak w ogóle to mam dość. Jutro mam zaplanowany dzień tylko na historię i francuski. Rano hista, mój kochany język i testy maturalne później. Rozprawka z historii, rozumiecie? Ja... no dobra. I 20 kartek zadań maturalnych z fakultetów o średniowieczu. I we wtorek kartkówka, a w środę klasówka (gdzie logika?).
No mniejsza. Wiedzcie, że o wszystkich Waszych nowościach wiem i pamiętam, ale nie wszystkie przez te dwa tygodnie miałam i będę mieć czas ogarnąć. Ale już w święta. Obiecuję.
Ach no tak... przecież na święta mam "Lalkę" do przeczytania... Dobra. Blogi istotniejsze <3
Kocham Was, wiecie?
Dobra, kończę, bo moja Weli wspina mi się na rozstawioną choinkę i właśnie jest na samym czubku. Nigdy nie zrozumiem logiki tego kota.
Buziaki! :*
Miałam iść spać, ale ... zawsze włączę tego bloggera i z jednej strony niech mnie szlag trafi, z drugiej nigdy nie żałuję.
OdpowiedzUsuńkoteczku mój najukochańszy, jutro skomentuję ten cudny rozdział. Jutro Cię okrzyczę za te krytyczne słowa, które w ogóle nie mają prawa bytu. Jutro Ci wytłumaczę czemu jeszcze nie skomentowałam tamtego rozdziału na Księciu, choć przeczytałam praktycznie od razu po dodaniu go przez Ciebie.
ale teraz powiem tylko tyle:
No nie?! gdyby to, kur*a o Gregora chodziło to by go i pół godziny trzymali na tej zasranej belce i załatwili mu najlepsze warunki,a potem i tak by dostał plus tysiąc za niby niekorzystny wiatr!
ale nie, bo przecież Wellingera można puścić, bo to jest tylko Wellinger.
Potencjalny kandydat to wygrania konkursu,może nie?
i zrobić mu taką krzywdę.,
no po prostu piszę petycje do FIS-u, żeby przegrupowali ten ich skład, bo to nie są właściwi ludzie na właściwym miejscu.
i jadę do Niemiec na rowerze, zeby przytulić Pieszczoszka, zabierasz się ze mną?
a potem muszę jeszcze do Włoch, bo i Kusy czeka na przytulaska.
Moje biedactwa, moje kochane ;(
dobra, jednym słowem: pieprzony Hofer,głupia mafia, nie fair.
Ale jutro Pieszczoszek im pokaże. O tak >.<
no dobra, kończę mój wywód. Nie obrażasz się prawda?
ja wiem, nie na temat, zupełnie, ale jutro już ani słowa o dupie Maryny, tylko strikte o rozdziale.
promise ;>
kocham Cię <33
Słońce, oczywiście, że jadę z Tobą. A i tą petycję podpiszę. Jak dziś stanie się coś podobnego, to przysięgam, iż... No dobra.
UsuńOczywiście, że się nie obrażę :)
Kocham <3
no więc dobra, komentarz na temat.
Usuńtakże od początku.
jak wczoraj zobaczyłam,że dodałaś nowy to przyleciałam od razu mimo późnej pory i potem uśmiech wciąż nie schodził mi z twarzy podczas czytania.
wiesz co, chciałabym wiedzieć co się właściwie stało między Julką a Wellim, ale Ty lubisz testować moją cierpliwość, oj lubisz, potworze ^^
i lubię Michaela. Naprawdę, spoko chłopak, chociaż jak widać jeszcze nie opanował trudnej sztuki radzenia sobie z małą niepokorną. Ale da radę :D
I kurczę ten Pieszczoszek ... jak ja go, kurna, kocham. Całym serduszkiem, a tutaj jest taki cudny, taki ... zaborczy i stanowczy, taki ratujący biedną dziewczynę przed rozpłaszczeniem się na chodniku,że ... ^^
ojejciu, nie mogę się doczekać kontynuacji.
I skarbku ja dotrę na Księcia w świeta. Urwanie głowy w tej szkole, a ja chcę tak zostawić taki prawdziwy, wyczerpujący komentarz. Jak zawsze :D
i ciągle czekam aż na innych blogach coś nowego się pojawi. Brakuje mi Ciebie ;)
czekam na więcej ;*
kochanie moje!
UsuńJuż za jakieś pół godzinki Wojciech powinien się pojawić, więc spokojnie. Znaczy spokojnie... miał być choć jeden w miarę pozytywny rozdział, a wyszło jak zawsze! Ba! Jeszcze drastyczniej chyba niż zawsze.
Ahh.. i rozumiem - toć ja też u Ciebie zbierałam się do napisania takiego porządnego komentarza (takiego, jak kiedyś na Bartku XD) i w końcu byłam tam masakrowana samą treścią, że powstało tylko to, co powstało, ale przy najbliższym to ja się rozpiszę na dziesięć. Obiecuję ^^
No ja ciesz pierdzielę.
OdpowiedzUsuńChciałam sobie spokojnie skomentować rozdział, ale jak doszłam do tej Twojej dopiski o dzisiejszym konkursie, to jednak zmienię plany.
Potwory.
Istne potwory z tych ludzi.
Ja tylko czekam aż tego Hofera wywalą na zbity pysk.
A cierpi biedny Pieszczoszek, który przecież miała optymalne szanse, żeby wygrać ten konkurs.
No ale po co go puszczać w dobrych warunkach, skoro to Pan Gwiazda może być w nich puszczony.
No i jeszcze ten wywiad po konkursie. Wrrr.
Dobra, a teraz przejdę do rozdziału.
Kurde blaszka.
Julia jest moim mistrzem.
Nie tylko ze względu na imię ;p
Jej piosenka to po prostu epicka zagrywka.
Nie często zdarza mi się śmiać na cały dom o godzinie 23, ale no sorry rodzinko, musiałam.
No i na sam koniec pojawienie się Andreasa.
Już nie mogę doczekać się tej ich rozmowy.
Aaaach :D
Życzę duuuuużo weny.
Buziaki ;****
Ano właśnie. Ja już to wszystko pozostawię bez głębszego komentarza.
UsuńHaha xd ja też nie mogę doczekać się ich rozmowy, tym bardziej, że nie wiem, czego ma dotyczyć xd kocham swój mózg xd
Buziaki! :*
Haha ;>
UsuńWidzę, że nie tylko ja lecę czasami na spontanie xd
Wielkie umysły myślą podobnie ;p
To ja się cieszę, że nie jestem jedyna XD
UsuńWiesz z czego ja się najbardziej śmiałam? Z twojego kota XD
OdpowiedzUsuńWybacz jest 10 rano, a ja się dopiero obudziłam ;-; Cholerne niedziele -.- Ja mam dziś do przepisania zeszyt ze sprzedaży w reklamie i sama jeszcze nie wiem co, to moje kochane ogarnięcie się co jest zadane XD Ale i tak blogi ważniejsze ;]
Ale co do rozdziału : Julka dzięki za pomysł wyrwania się z praktyk, kit z tym, że będę je miała dopiero w 3 klasie, ale może zapamiętam :3
Welli coś ty zrobił te Julce? Zdradziłeś ją? Nie chciałeś jej, podczas, gdy ona była w tobie szaleńczo zakochana? Nieee, nie mam zielonego pojęcia o co może wam chodzić umysły nastolatków w dzisiejszych czasach są niezbadane.
A teraz kończę, bo stukaniem w klawiaturę sprowadziłam tatę do pokoju i zaraz dostanę kazanie, że jestem uzależniona, bo pierwsze co robię po przebudzeniu to komputer XD
weny kochana :*
Nie przepraszaj, skarbie - ja bodajże o 11 czytałam Twój komentarz jeszcze w łóżku, porządnie zaspana.
UsuńJa wiem, że ten kot jest dziwny czasem... Mam nadzieję, że nie wlezie na tą choinkę jak już ubrana będzie, bo różnie się to może skończyć xd
Bym Ci powiedziała, co tam zaszło, ale jak już kilka razy pisałam - sama tego jeszcze nie wiem. Improwizacja kompletna <3
Buziaki! :*
człowieko-debil hahahahaha spadłam z krzesła! i uwierz mi, że też jestem niezadowolona z tego jak Miran mógł go w takich warunkach puścić. Masakra jakaś, I również klęłam jak najęta, dobrze, że rodziców nie było w domu uff
OdpowiedzUsuńDlaczego przerywasz w takich momentach! jestem ciekawa o czym dokładnie Welli chce z nią porozmawiać xD
Pozdrawiam <3
i w chwili wolnego zapraszam na www.wait-here-for-me.blogspot.com na nowość :**
A moi w domu byli i wszystko słyszeli. Ha! Ale oni w sumie już do tego przywykli xd
UsuńPrzerywam w takim momencie, bo nie można dać tak wszystkiego na tacy :D
Ja wiem, że mam u Ciebie zaległości, ja wiem. Ale już w święta :)
Buziaki! :*
Oj tak, ja też nie wiem dlaczego puścili go w takich warunkach. Jak tak można? No ale podium nie było złe :)
OdpowiedzUsuńJulki tłumaczenie piosenki hahaha :D Ciekawe o czym Andi chce z nią pogadać.
Lepiej na choinkę załóż plastikowe bombki, bo nie wiem czy twój koteczek się powstrzyma nie wejść na ubraną już choinkę.:D
Dużo weny :*
Jak ja plastikowych bombek nie posiadam xd Trudno, ja się nie o ozdoby boję tylko o kota, bo jak spadnie i coś jej się stanie? :c
UsuńBuziaki! :*
Przecież koty zawsze spadają na cztery łapy :) A no i twój kotek ma ładne imię, ciekawe po kim ? :D
UsuńDziękuję w imieniu kotka! :D
UsuńPo kim, po kim.. po tatusiu XD a tak na poważnie, to ile ja się wymęczyłam w domu, żeby w ogóle wywalczyć to imię.. ale się udało, co najważniejsze :D
Nie wiem, co mam napisać... chyba to, że uwielbiam Twoje opowiadanie! :)
OdpowiedzUsuńCzy "Różowa taczka" jest z Must be the music? :D
Zakończyłaś ten rozdział zdecydowanie za szybko, teraz cały czas główkuję o czym to też Andreas chciał porozmawiać z Julką.
Życzę weny,
pozdrawiam!
Dziękuję <3
UsuńTak, tak XD Jakoś tak mi się skojarzyło z różowym XD
Uwierz, że ja też główkuję o czym oni mają rozmawiać XD
Buziaki! :*
Tylko błagam nie każ nam długo czekać :)
Usuń+ jesli Ciebie zainteresuje to zapraszam do siebie: all-you-need-is-hope.blogspot.com/ :>
Pozdrawiam! :*
W piątek albo czwartek powinno się coś pojawić, ale jeszcze na inne blogi muszę pisać, a żeby w ogóle wyskrobać chwilę na ten cel - to muszę się tak natrudzić, że łohohoho i jeszcze więcej.
Usuńu Ciebie przed chwilą byłam :)
Tak jest. Piękne i wartościowe piosenki :D My jesteśmy mistrzami takich :P
OdpowiedzUsuńWiesz, nie widziałam nigdy Twojego kota, ale i tak go kocham <3
Zgadzam się z Julką. Faceci są kurna beznadziejni. Michael, debilu. Ale z drugiej strony taki Welli bardzo chętnie zajmie Juleczce jej czas wolny xD Nawet go prosić nie trzeba. Uczynny taki. Zamienił się rolami z Michaelem z poprzedniego rozdziału :P
A tak swoją drogą Julka wcale nie musiała stać na środku ulicy i z Wellingerem gadać. Mogła po prostu pójść dalej - sama to przyznała. A wolała jednak stać i gadać. Ciekawe... ;D
buziaki ;**
Bo każdy kocha mojego kota <3 Przekażę jej tą miłość, będzie zadowolona jak nigdy :D
UsuńNo oczywiście, że faceci są beznadziejni :D Ja też to z czystym sumieniem mogę przyznać. :D
Ta rozmowa cała będzie ciekawa, gdyż ponieważ że: tatadam! Wymyśliłam już, czego będzie dotyczyła. Ja i moja inwencja twórcza na polskim <3
Rozszerzenie moje płacze :c Ale kij z nim <3
Buziaki! :*