sobota, 14 grudnia 2013

3. "A skoro los był już tak uprzejmy..."


- Skąd on niby wie, że ja tu jestem do cholery?!

                Moje wrzaski słychać już w całym domu a i w hotelu pewnie też, jednak mało mnie to w tej chwili obchodzi. Ten człowiek odwiedził mnie jakieś dwadzieścia cztery godziny temu, ale ja nadal jestem w stanie wielkiego „uniesienia nerwowego”, jak dobitnie określam stan, w którym trafia mnie jasny szlag.

                Bo jakże tu nie pobudzić swych nerwów, kiedy ciotunia stoi sobie i z kamienną twarzą spogląda na mnie, a nie zwraca najmniejszej uwagi na to, co robi to niedorozwinięte dziecko, które bawi się  - Chryste ratuj! – jej własną podpaską?

                Szkoda, że jeszcze prezerwatyw nie znalazło. Zabawka byłaby idealna.

- Julka, uspokój się. Pewnie ktoś cię zobaczył i mu powiedział.

                Prycham zdegustowana pod nosem, bo jakoś nie chce mi się w to wierzyć.

- Nikt by mnie nie rozpoznał. – tłumaczę, jednak sarkazmu w moim głosie nie jestem w stanie ukryć, co raczej wychodzi mi tylko na dobre, bo ciotunia przynajmniej marszczy brwi, więc żegnaj kamienna twarzo! Wypierdalaj i nigdy więcej nie wracaj!

                Jednakże kobieta nie odzywa się więcej do mnie ani słowem, a ja uznaję to za znak, iż rozmowa dobiegła ku definitywnemu końcowi, więc najzwyczajniej w świecie wychodzę z pokoju, trzaskając przy okazji drzwiami. A tak jakoś  - dla większej dramaturgii.

                Za recepcją jak zwykle siedzi Michael. Uśmiecham się pod nosem, widząc jak bardzo jest zapracowany, bo wiem, że nie zostało już nic, do czego byłabym przydatna, tudzież  jednym zgrabnym ruchem wskakuję  na moje stałe, ukochane miejsce. Chłopak podnosi na mnie na chwilę wzrok, a za moment z powrotem wraca do obowiązków.

                Mija minuta, potem trzecia, ósma, dziesiąta, dwudziesta.

                A dzieje się dokładnie: nic.

- Michaeeeel – celowo przeciągam samogłoskę „e”, by zwrócić jego uwagę – nudzi mi się.

-  To mi pomóż.

                Człowieku… czy ty nie widzisz żadnej logiki? Doprawdy… mózgi mężczyzn trzeba nastawiać niczym zegarki. Przecież ja ci po prostu nie chcę przeszkadzać. Radziłeś sobie beze mnie, to poradzisz sobie i teraz. Ja tu jestem całkiem zbędna.

-Jak już zacząłeś, to sam sobie skończ. Co mogę porobić tak, żeby nie ruszać się z miejsca?

                Chłopak wzdycha ciężko i byle jak rzuca:

- Pośpiewaj.

                Uśmiecham się szeroko, ale momentalnie zaczynam zastanawiać się nad repertuarem, który mogłabym zaprezentować gościom hotelu, którzy znajdowali się nieopodal (a kilku ich było). Postanawiam uraczyć ich już nieco starym hitem polskiej części Internetu.

- Ty będziesz moja, ja będę Twój, razem będziemy wywalać gnój! …

- Julia!

- Różowąą taaczkę… - kończę zbyt wczesną puentą, omijając przy okazji kilka słów, bo oczywiście ciotka musiała pojawić się w najmniej oczekiwanym momencie.

                Już nawet nie muszę starać się, by zatuszować fakt, iż nie robię kompletnie nic, bo i tak by się to nie udało. Powinnam właśnie udawać wielką skruchę i przeprosić, prawda? No wiem, wiem, ale cholerka - nie potrafię.

- Przecież i tak nie zrozumieli! – tłumaczę się po polsku, a ta pokraka, która jest ponoć ze mną spokrewniona, tylko kręci załamana głową i wchodzi do kuchni. Odwracam się w stronę Michaela, który jest wyraźnie zainteresowany całą sytuacją.

- O czym to było? – pyta, a ja domyślam się, że zapewne chodzi mu o piosenkę.

                Uśmiecham się chytrze, ale odpowiadam ze stoickim spokojem:

- O pewnej parze, która nie miała pieniędzy i musiała bardzo ciężko pracować w warunkach niemal ekstremalnych. Ale wiesz, że się opłacało? Bo później kupili sobie wymarzony pojazd i byli naprawdę szczęśliwi.

                Ku mojemu zaskoczeniu, chłopak kiwa głową i całkowicie poważnie odpowiada:

- Piękny i wartościowy tekst. Dobre piosenki u was tworzą.

                Nim wybucham śmiechem, ponownie obok pojawia się ciotunia, która nie ma zbyt zadowolonej miny, gdyż pewnie słyszała, jaki kit wcisnęłam temu biednemu pracusiowi.

- Julka, uciekaj. Masz wolne na dziś. Najlepiej odetchnij świeżym powietrzem i przewietrz sobie mózg.

                Na całe szczęście słowa te wypowiada tak, by nikt oprócz nas ich nie zrozumiał, ale nie zastanawiam się nad tym fartem zbyt długo, bo zostaję niemal wypchnięta za drzwi hotelu. Prycham zdegustowana pod nosem.

                Jednakże dochodzę do wniosku, iż może dobrze się stało. Przejdę się, zobaczę jak zmieniła się okolica.

                I nawet staram się być bardzo spokojna, gdy już po wykonaniu pierwszych dwudziestu kroków, widzę tego człowieko  - debila, który wczoraj próbował molestować mnie seksualnie.

                Unoszę głowę wysoko do góry. Niczym księżniczka, która patrzy na zwykłego żebraka (że trochę wyższego od niej, to inna sprawa. No dobra, trochę więcej niż trochę.) i wymijam go bez ani jednego słowa czy zaszczytnego spojrzenia. Wróć – na pewno bym to zrobiła, gdyby nie stanął przede mną, a ja nie walnęłabym prosto w jego wielką (ba! Wręcz gigantyczną!) osobę.

- Odsuń się i mnie nie denerwuj – mówię, choć doskonale wiem, że mnie nie trzyma, więc równie dobrze, mogłabym być już kilka metrów od niego, a mimo to nadal stoję.  

To wyprowadza mnie z równowagi na dobre, ale on robi to jeszcze dobitniej, ponieważ zaczyna mówić:

- Nie mam zamiaru iść, ponieważ chciałem z tobą porozmawiać, a skoro los był już tak uprzejmy, że nie musiałem męczyć nóg by dojść do hotelu…

- Zamknij się. – warczę i wymijam go najdostojniej jak tylko potrafię, choć dostojność tą jestem zmuszona połączyć z szybkością, co niekoniecznie idzie ze sobą w parze, wskutek czego już drugi raz w jego obecności tracę równowagę, a on – również raz już drugi – ratuje mnie przed upadkiem.

- Zabieraj ode mnie te łapska! – mówię, kiedy już stoję stabilnie na ziemi, jednak Andreas oczywiście tego nie robi. Ot – nowość. Przez ten czas, gdy się nie widzieliśmy, wyraźnie ogłuchł.  Śmieję się w duchu z jego niepełnosprawności.

- Zabiorę, jak obiecasz, że nie uciekniesz i ze mną porozmawiasz.

                Patrzę na niego spod byka. Jeszcze tego mi brakowało teraz do szczęścia. Rozmowy. Z nim.

                Jednak, gdy patrzę na jego palce, które silnie ściskają mnie za nadgarstek, dochodzę do wniosku, że muszę się zgodzić, bo w przeciwnym wypadku padnę trupem na środku willingeńskiego chodnika, gdyż krew – najzwyczajniej w świecie – przestanie krążyć w moim ciele.

                Wzdycham tak ciężko, jak tylko potrafię.

_________________________________

Jaki ja mam talent do schrzaniania rozdziałów...
Ale tak postanowiłam go dziś napisać. Bo musiałam sobie trochę humor poprawić. No ale bez przesady. W TAKICH warunkach go puścić?! Ja nadal nie ochłonęłam, a ile przekleństw w kierunku osób wiadomych poleciało - nie zliczę.
W każdym bądź razie - już niedługo święta.  I sobie odpocznę. I może będę miała czas na skończenie tego, bo jakoś na styczeń planuję nowość. Ale takim priorytetem właśnie na tą przerwę jest co? Otóż Wojtek. Bo to opowiadanie jest dla mnie niemal wszystkim i nie mogę tak go po prostu zostawić, wiecie? No jasne - kto czyta, ten wie.
A tak w ogóle to mam dość. Jutro mam zaplanowany dzień tylko na historię i francuski. Rano hista, mój kochany język i testy maturalne później. Rozprawka z historii, rozumiecie? Ja... no dobra. I 20 kartek zadań maturalnych z fakultetów o średniowieczu. I we wtorek kartkówka, a w środę klasówka (gdzie logika?).
No mniejsza. Wiedzcie, że o wszystkich Waszych nowościach wiem i pamiętam, ale nie wszystkie przez te dwa tygodnie miałam i będę mieć czas ogarnąć. Ale już w święta. Obiecuję.
Ach no tak... przecież na święta mam "Lalkę" do przeczytania... Dobra. Blogi istotniejsze <3
Kocham Was, wiecie?
Dobra, kończę, bo moja Weli wspina mi się na rozstawioną choinkę i właśnie jest na samym czubku. Nigdy nie zrozumiem logiki tego kota.
Buziaki! :*

22 komentarze:

  1. Miałam iść spać, ale ... zawsze włączę tego bloggera i z jednej strony niech mnie szlag trafi, z drugiej nigdy nie żałuję.
    koteczku mój najukochańszy, jutro skomentuję ten cudny rozdział. Jutro Cię okrzyczę za te krytyczne słowa, które w ogóle nie mają prawa bytu. Jutro Ci wytłumaczę czemu jeszcze nie skomentowałam tamtego rozdziału na Księciu, choć przeczytałam praktycznie od razu po dodaniu go przez Ciebie.
    ale teraz powiem tylko tyle:
    No nie?! gdyby to, kur*a o Gregora chodziło to by go i pół godziny trzymali na tej zasranej belce i załatwili mu najlepsze warunki,a potem i tak by dostał plus tysiąc za niby niekorzystny wiatr!
    ale nie, bo przecież Wellingera można puścić, bo to jest tylko Wellinger.
    Potencjalny kandydat to wygrania konkursu,może nie?
    i zrobić mu taką krzywdę.,
    no po prostu piszę petycje do FIS-u, żeby przegrupowali ten ich skład, bo to nie są właściwi ludzie na właściwym miejscu.
    i jadę do Niemiec na rowerze, zeby przytulić Pieszczoszka, zabierasz się ze mną?
    a potem muszę jeszcze do Włoch, bo i Kusy czeka na przytulaska.
    Moje biedactwa, moje kochane ;(
    dobra, jednym słowem: pieprzony Hofer,głupia mafia, nie fair.
    Ale jutro Pieszczoszek im pokaże. O tak >.<
    no dobra, kończę mój wywód. Nie obrażasz się prawda?
    ja wiem, nie na temat, zupełnie, ale jutro już ani słowa o dupie Maryny, tylko strikte o rozdziale.
    promise ;>
    kocham Cię <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słońce, oczywiście, że jadę z Tobą. A i tą petycję podpiszę. Jak dziś stanie się coś podobnego, to przysięgam, iż... No dobra.
      Oczywiście, że się nie obrażę :)
      Kocham <3

      Usuń
    2. no więc dobra, komentarz na temat.
      także od początku.
      jak wczoraj zobaczyłam,że dodałaś nowy to przyleciałam od razu mimo późnej pory i potem uśmiech wciąż nie schodził mi z twarzy podczas czytania.
      wiesz co, chciałabym wiedzieć co się właściwie stało między Julką a Wellim, ale Ty lubisz testować moją cierpliwość, oj lubisz, potworze ^^
      i lubię Michaela. Naprawdę, spoko chłopak, chociaż jak widać jeszcze nie opanował trudnej sztuki radzenia sobie z małą niepokorną. Ale da radę :D
      I kurczę ten Pieszczoszek ... jak ja go, kurna, kocham. Całym serduszkiem, a tutaj jest taki cudny, taki ... zaborczy i stanowczy, taki ratujący biedną dziewczynę przed rozpłaszczeniem się na chodniku,że ... ^^
      ojejciu, nie mogę się doczekać kontynuacji.
      I skarbku ja dotrę na Księcia w świeta. Urwanie głowy w tej szkole, a ja chcę tak zostawić taki prawdziwy, wyczerpujący komentarz. Jak zawsze :D
      i ciągle czekam aż na innych blogach coś nowego się pojawi. Brakuje mi Ciebie ;)
      czekam na więcej ;*

      Usuń
    3. kochanie moje!
      Już za jakieś pół godzinki Wojciech powinien się pojawić, więc spokojnie. Znaczy spokojnie... miał być choć jeden w miarę pozytywny rozdział, a wyszło jak zawsze! Ba! Jeszcze drastyczniej chyba niż zawsze.
      Ahh.. i rozumiem - toć ja też u Ciebie zbierałam się do napisania takiego porządnego komentarza (takiego, jak kiedyś na Bartku XD) i w końcu byłam tam masakrowana samą treścią, że powstało tylko to, co powstało, ale przy najbliższym to ja się rozpiszę na dziesięć. Obiecuję ^^

      Usuń
  2. No ja ciesz pierdzielę.
    Chciałam sobie spokojnie skomentować rozdział, ale jak doszłam do tej Twojej dopiski o dzisiejszym konkursie, to jednak zmienię plany.

    Potwory.
    Istne potwory z tych ludzi.
    Ja tylko czekam aż tego Hofera wywalą na zbity pysk.
    A cierpi biedny Pieszczoszek, który przecież miała optymalne szanse, żeby wygrać ten konkurs.
    No ale po co go puszczać w dobrych warunkach, skoro to Pan Gwiazda może być w nich puszczony.
    No i jeszcze ten wywiad po konkursie. Wrrr.

    Dobra, a teraz przejdę do rozdziału.
    Kurde blaszka.
    Julia jest moim mistrzem.
    Nie tylko ze względu na imię ;p
    Jej piosenka to po prostu epicka zagrywka.
    Nie często zdarza mi się śmiać na cały dom o godzinie 23, ale no sorry rodzinko, musiałam.
    No i na sam koniec pojawienie się Andreasa.
    Już nie mogę doczekać się tej ich rozmowy.
    Aaaach :D
    Życzę duuuuużo weny.
    Buziaki ;****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie. Ja już to wszystko pozostawię bez głębszego komentarza.
      Haha xd ja też nie mogę doczekać się ich rozmowy, tym bardziej, że nie wiem, czego ma dotyczyć xd kocham swój mózg xd
      Buziaki! :*

      Usuń
    2. Haha ;>
      Widzę, że nie tylko ja lecę czasami na spontanie xd
      Wielkie umysły myślą podobnie ;p

      Usuń
    3. To ja się cieszę, że nie jestem jedyna XD

      Usuń
  3. Wiesz z czego ja się najbardziej śmiałam? Z twojego kota XD
    Wybacz jest 10 rano, a ja się dopiero obudziłam ;-; Cholerne niedziele -.- Ja mam dziś do przepisania zeszyt ze sprzedaży w reklamie i sama jeszcze nie wiem co, to moje kochane ogarnięcie się co jest zadane XD Ale i tak blogi ważniejsze ;]
    Ale co do rozdziału : Julka dzięki za pomysł wyrwania się z praktyk, kit z tym, że będę je miała dopiero w 3 klasie, ale może zapamiętam :3
    Welli coś ty zrobił te Julce? Zdradziłeś ją? Nie chciałeś jej, podczas, gdy ona była w tobie szaleńczo zakochana? Nieee, nie mam zielonego pojęcia o co może wam chodzić umysły nastolatków w dzisiejszych czasach są niezbadane.
    A teraz kończę, bo stukaniem w klawiaturę sprowadziłam tatę do pokoju i zaraz dostanę kazanie, że jestem uzależniona, bo pierwsze co robię po przebudzeniu to komputer XD
    weny kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj, skarbie - ja bodajże o 11 czytałam Twój komentarz jeszcze w łóżku, porządnie zaspana.
      Ja wiem, że ten kot jest dziwny czasem... Mam nadzieję, że nie wlezie na tą choinkę jak już ubrana będzie, bo różnie się to może skończyć xd
      Bym Ci powiedziała, co tam zaszło, ale jak już kilka razy pisałam - sama tego jeszcze nie wiem. Improwizacja kompletna <3
      Buziaki! :*

      Usuń
  4. człowieko-debil hahahahaha spadłam z krzesła! i uwierz mi, że też jestem niezadowolona z tego jak Miran mógł go w takich warunkach puścić. Masakra jakaś, I również klęłam jak najęta, dobrze, że rodziców nie było w domu uff
    Dlaczego przerywasz w takich momentach! jestem ciekawa o czym dokładnie Welli chce z nią porozmawiać xD
    Pozdrawiam <3
    i w chwili wolnego zapraszam na www.wait-here-for-me.blogspot.com na nowość :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A moi w domu byli i wszystko słyszeli. Ha! Ale oni w sumie już do tego przywykli xd
      Przerywam w takim momencie, bo nie można dać tak wszystkiego na tacy :D
      Ja wiem, że mam u Ciebie zaległości, ja wiem. Ale już w święta :)
      Buziaki! :*

      Usuń
  5. Oj tak, ja też nie wiem dlaczego puścili go w takich warunkach. Jak tak można? No ale podium nie było złe :)
    Julki tłumaczenie piosenki hahaha :D Ciekawe o czym Andi chce z nią pogadać.
    Lepiej na choinkę załóż plastikowe bombki, bo nie wiem czy twój koteczek się powstrzyma nie wejść na ubraną już choinkę.:D
    Dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja plastikowych bombek nie posiadam xd Trudno, ja się nie o ozdoby boję tylko o kota, bo jak spadnie i coś jej się stanie? :c
      Buziaki! :*

      Usuń
    2. Przecież koty zawsze spadają na cztery łapy :) A no i twój kotek ma ładne imię, ciekawe po kim ? :D

      Usuń
    3. Dziękuję w imieniu kotka! :D
      Po kim, po kim.. po tatusiu XD a tak na poważnie, to ile ja się wymęczyłam w domu, żeby w ogóle wywalczyć to imię.. ale się udało, co najważniejsze :D

      Usuń
  6. Nie wiem, co mam napisać... chyba to, że uwielbiam Twoje opowiadanie! :)
    Czy "Różowa taczka" jest z Must be the music? :D
    Zakończyłaś ten rozdział zdecydowanie za szybko, teraz cały czas główkuję o czym to też Andreas chciał porozmawiać z Julką.
    Życzę weny,
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Tak, tak XD Jakoś tak mi się skojarzyło z różowym XD
      Uwierz, że ja też główkuję o czym oni mają rozmawiać XD
      Buziaki! :*

      Usuń
    2. Tylko błagam nie każ nam długo czekać :)
      + jesli Ciebie zainteresuje to zapraszam do siebie: all-you-need-is-hope.blogspot.com/ :>
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
    3. W piątek albo czwartek powinno się coś pojawić, ale jeszcze na inne blogi muszę pisać, a żeby w ogóle wyskrobać chwilę na ten cel - to muszę się tak natrudzić, że łohohoho i jeszcze więcej.
      u Ciebie przed chwilą byłam :)

      Usuń
  7. Tak jest. Piękne i wartościowe piosenki :D My jesteśmy mistrzami takich :P
    Wiesz, nie widziałam nigdy Twojego kota, ale i tak go kocham <3
    Zgadzam się z Julką. Faceci są kurna beznadziejni. Michael, debilu. Ale z drugiej strony taki Welli bardzo chętnie zajmie Juleczce jej czas wolny xD Nawet go prosić nie trzeba. Uczynny taki. Zamienił się rolami z Michaelem z poprzedniego rozdziału :P
    A tak swoją drogą Julka wcale nie musiała stać na środku ulicy i z Wellingerem gadać. Mogła po prostu pójść dalej - sama to przyznała. A wolała jednak stać i gadać. Ciekawe... ;D
    buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo każdy kocha mojego kota <3 Przekażę jej tą miłość, będzie zadowolona jak nigdy :D
      No oczywiście, że faceci są beznadziejni :D Ja też to z czystym sumieniem mogę przyznać. :D
      Ta rozmowa cała będzie ciekawa, gdyż ponieważ że: tatadam! Wymyśliłam już, czego będzie dotyczyła. Ja i moja inwencja twórcza na polskim <3
      Rozszerzenie moje płacze :c Ale kij z nim <3
      Buziaki! :*

      Usuń