Przez
całą drogę, nie odzywam się do niego ani jednym słowem, co i tak nie jest
raczej zbyt wygórowaną karą. Mało tego! Idę jakieś dziesięć metrów od niego, bo
wolę nie ryzykować, że zarażę się tą głupotą, która od szanownego pana Andreasa
emanuje. Dobrze, że poruszamy się dosyć szeroką,
ale niezbyt uczęszczaną przez jakiekolwiek pojazdy, drogą. Znaczy wróć! On
przepisowo podąża chodnikiem, to ja lezę po jezdni z nadzieją, że jak
najszybciej coś mnie rozjedzie, albo porwie jakiś zakamuflowany Arab. Wszystko
jest przecież możliwe, prawda?
No
właśnie. Sęk w tym, że raczej nie w Willingen. Tu na każdym kroku spotkam
Wellingera, a nie terrorystę, choć obiektywnie rzecz ujmując, to te dwie osoby
się ze sobą pięknie łączą.
- Jesteś na mnie zła, prawda?
O
proszę! Panicz skoczko-matoł przemówił!
Wyobraź
sobie, debilu, że nie, nie jestem zła. Naprawdę. Nigdy na ciebie nie byłam, ale
WKURWIONA – oczywiście. To chyba liczy
się jako moja złość podniesiona do tysięcznej potęgi, więc łaskawie się nie
odzywaj, a przynajmniej nie zadawaj takich durnowatych pytań, bo zaraz jak
dostaniesz w tej swój łeb, to się nie pozbierasz.
Jednak
postanawiam odpowiedzieć, w końcu grzeczność tego wymaga, a ja jestem niezwykle
inteligentną osobą.
- A jak myślisz?
Idiota
momentalnie zagradza mi drogę i raczy ślicznym uśmiechem.
- Że nie.
- To popraw myślenie, choć to chyba niewykonalne, bo zawsze
byłeś słaby w te klocki.
No
doprawdy… ten świat jest pełen idiotów. Ale faktycznie – o tym wiedziałam już od
pewnego czasu.
Ponownie
go wymijam i wykonuję kilka zamaszystych kroków do przodu, by przypadkiem nie
znaleźć się ponownie w jego pobliżu, ale momentalnie orientuję się, iż chłopak nie
rusza się z miejsca, wskutek czego mało nie trafia mnie jasny szlag, bo to
przecież on chciał porozmawiać.
Jakby
rozmowa mogłaby tu cokolwiek pomóc.
- Idziesz?! – pytam (a raczej wrzeszczę) już całkowicie
wytrącona z równowagi, jednak ten człowiek najzwyczajniej stoi tak, jakby
przyrósł do ziemi.
- Jesteśmy już na miejscu.
Rozglądam
się dookoła i rzeczywiście – orientuję się, że tą okolicę znam aż za dobrze.
Jak mogłam wcześniej nie zauważyć, gdzie mnie prowadzi? Biję się z myślami i
wszelakimi wspomnieniami, które przemykają przez mój mózg, skutecznie
utrudniając mi jakiekolwiek funkcjonowanie.
Po
prawej stronie drogi mieszkałam ja. W tym samym domu, w którego ogródku właśnie
radośnie śmieje się jakiś niedorozwinięty bachor. On – po lewej, naprzeciw
mnie. Tak, tak – byliśmy sąsiadami (o zgrozo!), ale jakimś cudem się nie
pozabijaliśmy, ale zaprzyjaźniliśmy – wydawać by się mogło, że na śmierć i życie,
ale oczywiście to tylko mylne przypuszczenia, które nigdy nie miały miejsca.
Zauważam,
że Andreas siada na starej, niemal rozpadającej się ławce, która znajduje się
po wielką sosną ni z gruszki ni z pietruszki rosnącą właśnie tutaj. Jak to
możliwe, że to wszystko nadal tu było?
- Siadaj, Julka. Ja nie gryzę.
Mrużę
powieki, niczym dzika kotka, która chce wybadać sytuację.
- Wyobraź sobie, że mam małe wątpliwości.
Debil
wybucha śmiechem. Jakby w tym, co powiedziałam, było cokolwiek zabawnego. Jego
logika mnie zabija, naprawdę.
Jednak,
mimo wszystko, siadam obok niego. Niech nie liczy tylko na
to, iż odezwę się pierwsza. Niedoczekanie.
Zapatruję się w krajobraz przed
sobą, a że nie mam nic lepszego do roboty, więc zabieram się za liczenie drzew,
które widnieją na horyzoncie.
- Pamiętasz, jak
pierwszy raz cię tu pocałowałem?
Prycham
pod nosem, ale w głowie świta mi jeden, niezwykle konkretny i intensywny obraz.
- Mieliśmy po siedem lat, bez przesady. – warczę w
odpowiedzi, ale chyba tylko po to, by ukryć wszelakie uczucia, które zaczynają
mną targać.
Musiał
przypomnieć akurat to. I na dodatek ponownie się śmieje, a ja mam wrażenie, że
zaraz znów trafi mnie jasny szlag.
- A później jeszcze raz i jeszcze… i tak wiele, wiele innych
– mówi pod nosem, ale doskonale wie, jak do mnie trafić. Przecież nikt nie zna
mnie tak idealnie jak on. – Było nam razem dobrze, Julka.
Oczywiście,
póki nie zaczęły się skoki.
- To było tego nie pieprzyć. – mówię niby ode chcenia ze
wzrokiem nadal wbitym w drzewa. Jedno, drugie, trzecie, czwarte, piąte. O! I
jeden dąb nawet się znalazł!
Słyszę
jak Andreas głęboko wzdycha, ale nic nie odpowiada.
Minuta
ciszy, dwie, trzy.
Godzina.
Zaczyna
się ściemniać.
Nigdy nie myślałam, że ktoś samą
swoją obecnością i kilkoma słowami, jest w stanie aż do tego stopnia
wyprowadzić mnie z równowagi, że nie mam pojęcia, co powiedzieć. A z reguły
przecież jestem osobą, która nie zapomina języka w gębie.
Jednak
w końcu ta cisza mnie po prostu zabija, więc zaczynam wyrzucać wszystko to, co
leżało mi przez tyle czasu na sercu.
- Skoki, skoki, tylko
skoki. To się dla ciebie liczyło, nie ja. Do pewnego momentu byłam w stanie to
znieść, ale nie później, wiesz?
Nie
zauważam, że pierwsze łzy zaczynają lecieć mi po policzkach, za to on chyba
tak.
- Nie rozumiesz… - zaczyna się nieporadnie tłumaczyć, ale
dla mnie to już nie ma znaczenia, momentalnie mu przerywam, by skończyć swoją
wypowiedź.
- Potrzebowałam kogoś. Kogoś, kto mi pomoże, a w tobie tego oparcia nie miałam, więc musiałam
wyjechać razem z rodzicami, choć wcale nie byłam do tego zmuszona. Mogłam z
powodzeniem zostać tu, w Niemczech, z ciotką. Ale wolałam uciec, bo dłużej bym
tego po prostu nie zniosła. Miałam nadzieję, że w Polsce będzie lepiej, i tak
się stało.
Momentalnie
przenoszę wzrok w końcu na jego osobę, ale równie szybko orientuję się, iż jest
to wielki błąd, bo po prostu zaczynam płakać jeszcze bardziej, widząc , że
swoimi słowami zadaję mu ból.
Julka,
weź się ogarnij. Przecież nigdy tak się nie rozklejałaś. No może z wyjątkiem
tego, jak miałaś cztery latka, a matka wciskała w ciebie kaszkę manną, której
już tak bardzo nienawidziłaś. Teraz jesteś już dorosłą kobietą, taką, która
radzi sobie z przeciwnościami losu.
Jednakże
moje rozmyślania i łajanie siebie w myślach nic nie pomagają, wręcz przeciwnie.
A
niezawodne jak zawsze ramię pana Wellingera jest chętne do pocieszania
płaczących niewiast.
Nie
jestem w stanie mu się wyrwać, więc koniec końców, ląduję przytulona do niego,
przy okazji łzami mocząc mu koszulkę.
I w
pewnym momencie jest tak, jak kiedyś.
______________
Spieprzyłam, ja to wiem.
No.
I wesołych świąt, słoneczka moje ukochane! <3
A teraz lecę na skoki <3
Oglądam sobie skoki z laptopem w dłoniach i co ja pacze ? Nowość u Julki :D Jeszcze tu nie komentowałam, ale teraz w końcu więcej czasu i to się zmieni - obiecuje ! :)
OdpowiedzUsuńJesteś genialna. Nawet wtedy, gdy naprawdę nie jest do śmiechu, zawsze wpleciesz coś takiego, czego nie da się ominąć bez przynajmniej cienia uśmiechu. Mam nadzieję, że Julia nie będzie długo 'fochać się' na Wellingera, bo słodko razem wyglądają ( przynajmniej w moich wyobrażeniach). I co najważniejsze - żeby on sam nie odpuścił. No to teraz tylko czekać aż Michael namiesza ( bo namiesza na pewno, prawda ? :D)
Również życzę wesołych, rodzinnych świąt i duuuuużo, duuuużo weny :*
Pozdrawiam i wracam do oglądania. ;>
P.S. Zaczęłam coś nowego. Jeśli masz ochotę, zajrzyj ;)
http://www.give-me-only-one-chance.blogspot.com/p/bohaterowie.html
Dziękuję, kochanie <3
UsuńA ja nie mam takiego komfortu, że z laptopem na kolanach mogę oglądać, bo bateria mi nie działa :c
Tak, tak - Michi namiesza i to baaardzo :D
A u Ciebie byłam, zapoznałam się z bohaterami i czekam na początek :D
Buziaki! :*
przerwa w skokach, to Sylwia korzysta :D
OdpowiedzUsuńjeju, jak ja czekałam na tą ich rozmowę. Nawet nie wiesz jak bardzo. I jest. I było pięknie. Doskonale.
a ty nie pieprz, że spieprzyłaś, bo Cię znajdę i nakopię Ci do dupy.
jasne?
No, ja myślę, że jasne.
No więc, Pieszczoszek był w tym rozdziale absolutnie cudowny i urzekający i jestem w nim jeszcze bardziej zakochana niz normalnie. I tym bardziej nie mogę zrozumieć dlaczego ta nasza mała niepokorna go tak źle traktuje. Okej, jasne, potrafię zrozumieć że ją skrzywdził. Już rozumiem,że zaniedbywał ją dla skoków. Ale ...
jemu na pewno jest przykro i chce to wszystko naprawić. Dlaczego ona nie potrafi dać mu drugiej szansy?
smutno teraz.
ale ja wierzę, że Ty w głębi serca jesteś dobrym człowiekiem i zrobisz tak, że to się wszystko dobrze skończy, prawda?
ja w Ciebie wierzę <3
trzymaj się, słońce <33
P.S. A Pieszczoszek dzisiaj wygra, tak! :D
Jasne, jasne XD
UsuńJa wiem, że on był cudowny, bo specjalnie dla Ciebie taka jego kreacja nastąpiła :D
A czy się skończy dobrze....
hmm ;>
Ty wiesz też jaka ja lubię być okrutna. haha <3
No i nie wygrał, ale jest drugie miejsce <3
Ale za to jest Kamil! I Janek <3
I dwie zwrotki hymnu polskiego :D Może zauważyli, że dwóch Polaków na podium i to dlatego :D
Kocham <3
Buziaki! :*
dla mnie?
Usuńteraz tym bardziej Cię kocham.
a zresztą ja teraz kocham cały świat,bo to był najpiękniejszy dzień w moim życiu, a podium .. idealne. No perfekcja <33
tym bardziej wierzę w Twoje dobre serce. Wierzę! :D
A dla kogo jak nie dla Ciebie, słońce? :D
UsuńNo dokładnie, perfekcja. Gdyby się jeszcze Weli z Kamilem zamienił... nie... wtedy byłoby zbyt pięknie. <3
Hahah! To chyba w to me serce będziesz musiała zwątpić niestety :D
Jedna osoba pójdzie w piach na pewno <3
Haha <3
ojeju, czuję się zaszczycona ^^
Usuńnoo ... Welli ma wygrać na Olimpiadzie, a tu się cieszmy, w końcu jeśli chodzi o skoki to ja jestem patriotką na sto!
nie zwątpię nigdy.
i nigdy nie uwierzę że w takim opowiadaniu, jak to, no wiesz tak się różniącym od Wojtka Ty kogoś zabijesz ... błagam Cię!
a zasada niełączenia komizmu z tragedią czy jakoś tak?
odwołuję się na starożytność! :D
Na Olimpiadzie to on wygra tak czy siak i Ty doskonale o tym wiesz. Hahah XD Przypomniało mi się to wariactwo, które jest planowane XD
UsuńTak - zabiję. :D
i starożytność nic do tego nie ma :D
a no tak, przecież Księciunio to olimpiada ^^
Usuńdobra, to wiesz Ty co?
foch i szukaj sobie drugiego takiego debila do rozmów.
hahahaha XD I tak nie wierzę, a ja w sumie bym nie była sobą, gdybym kogoś nie zabiła, prawda? Spokojnie - to nikt z pierwszoplanowych postaci :D
Usuńno ja myślę!
UsuńA ja to wiem! :D
UsuńJaki on jest słodki, słodki i kochany.
OdpowiedzUsuńAle ja i tak go będę nazywać księciem, bo ta jego twarz dziś na podium pomiędzy naszymi... To jest twarz takiego dziecka królewskiego. No tak mi się kojarzy , a co wiadomo niektórych skojarzeń się nie pozbywamy z mijającym wiekiem.
OK, zabrałam się do nadrabiania zaległości i każdy komentarz zaczynam od pieprzenia. A tu to już nawet zaczęłam pieprzyć z samym środku... Oj źle ze mną, bardzo źle:D
I może ten wyjazd Julci, poszukiwanie siebie i cała reszta są bardziej refleksyjne, no ale konwencja tego cudnego dzieła pozwala mi tylko kwitować wszystko śmiechem totalnym. Ja chcę taki charakterek jak ma ona,może dostałabym pod choinkę...
Chyba bym wolała niż moją prostownicę...
I jeszcze na koniec, słodki jest ten Michael ale za przeproszeniem- napiszę ładnie- niech go wywieje gdzieś hen daleko na zawsze.
Dobra, tyle.
Przepraszam za ogrom mojej głupoty i Wesołych, cudownych świąt<3
UsuńDziękuję <3
Powiem Ci, kochanie, że niekoniecznie jest on zaletą, a kolega, który ostatnio oberwał po ryju to tylko zapewnie to.potwierdzi xd
Michael.. Hmm.. Na zawsze.. Ciekawa propozycja xd
Buziaki! :*
Julka to nie miała nic ciekawszego do robienia jak liczenie drzew :D Jak ja ją uwielbiam (chyba dlatego wzięłam sobie Julka na trzecie imię). Jak oni do siebie pasują :)
OdpowiedzUsuńP.S.Twój kot nadal wdrapuje się na choinkę?
No cóż xd Julka to Julka. Zawsze coś ciekawego do roboty znajdzie :D
UsuńA kot.. Weli dziś przeżyła szok, bo wchodzi do pokoju wdrapać się na swoje ulubione drzewko, a tu choinka ubrana xd wskutek tego godzinę obchodziła ją dookoła, a później, na najniższej gałęzi, znalazła sobie cukierka, którym się zajęła xd
Buziaki! :*
A tak w ogóle zapomniałam Ci życzyć wesołych świąt, zdrowia, dużo miłości, żebyś już nigdy nie miała pomysłów tj.skończenie z pisaniem i wiele radości w nowym roku, a no i dużo wenyyy :*
UsuńHah, dziękuję, skarbie <3
UsuńPrzepraszam Cię słońce, że nie skomentowałam poprzedniego, ale historia nie chciała mnie wypuścić ze swoich macek :(
OdpowiedzUsuńAle teraz nadrobiłam i powiem Ci, że:
1) Uwielbiam Julkę, to znaczy uwielbiałam do momentu, kiedy w tym rozdziale zdobyła się na kontakt cielesny z blondaskiem
2) Owy blondasek bardzo mnie denerwuje- ale to nic nowego, on mnie zawsze denerwuje, więc nie przejmuj się tym i spróbuj przyzwyczaić ;)
3) Czekam na coś spektakularnego, na jakąś... hmm... może zemstę Julki? W końcu dziewczyna jest pomysłowa ;)
4) Zdecydowanie chcę, aby oprócz pana Blondaska pojawili się jeszcze inni Niemicy. No, wiesz Rysiu i te sprawy ;)
5) Uwielbiam Twoje ironiczne opisy i dialogi :)
Wypunktowałam, jak jakiś typowy mat-fiz, ;)
Pozdrawiam Cię cieplutko :)
Ależ kochanie! Pod żadnym pozorem nie przepraszaj, przecież ja to wszystko doskonale rozumiem, bo mi też historia spędza skutecznie sen z powiek. To ja raczej tłumaczyć się powinnam, bo kiedy to ja ostatni raz cokolwiek u Ciebie skomentowałam... Szkoda gadać.. :c
UsuńI Rysiu pojawi się na milion procent, tego możesz być pewna. A i zemsta Julki również :)
Buziaki! :*
Jejku, ile emocji jest zawartych w tym rozdziale.
OdpowiedzUsuńTrochę smutny rozdział, ale to dobrze, że Julka powiedziała Andreasowi to, co leżało jej na sercu. Zdziwiło mnie jednak to, jak szybko się otworzyła, myślałam, że będzie raczej oschła i zimna podczas tej rozmowy. Pomyliłam się. I dobrze, że się pomyliłam, bo taka Julia podoba mi się bardziej :)
Przeglądałam komentarze i w moje oczy wpadła jakże szokując informacja o tym, że nasz Michael namiesza :o Cicha woda brzegi rwie. Tym bardziej jestem ciekawa dalszego rozwoju akcji!
Pozdrawiam :*
Uwierz, że ja też myślałam, iż to wszystko inaczej się potoczy, ale wyszło jak wyszło xd
Usuńhaha xd cicha woda brzegi rwie xd padłam xd
No ale tak będzie, bezpodstawnie się nie pojawił :D
Buziaki! :*
Słodziutki Jezu *.*
OdpowiedzUsuńkolejna dziewczyna, z kolejnym opowiadaniem, które sprawia, że coraz bardziej zakochuję się w Panie Wellingerze.
Musicie mi to robić?! ;p
No bo Wanki i Manuś będą zazdrośni.
Wrrr.
Dobra, Jula, spokojnie. Przechodzimy do rzeczy realnych.
Ty jesteś, kurna
genialna.
To opowiadanie jest utrzymane w takim sarkastyczno-humorystycznym tonie. To jest coś, co bardzo baaaardzo lubię :D
A Jula jest moją mistrzynią. Zresztą chyba już to mówiłam ;p
Także czekam na kolejne cudo od Ciebie ;*
No i oczywiście wesołych świąt! <3333
Buziaki ;***
p.s Pojawił się nowy rozdział u Manu ;)
Dziękuję <3
UsuńKolejne cudo.. Eh.. Pewnie jakoś w pierwszy dzień świąt. Pod warunkiem, że nie zostanę siłą wyciągnięta w podróż do dziadków, albo jeśli goście mi się nie zjadä na kark. No.
A u Manu wiem. Wiem, wiem. Ja wszystko nadrobię, obiecuję.
Buziaki! :*
Ach, jak ja znam to uczucie, gdy w święta zostajesz zawalana nadmiarem gości.
UsuńNo ale to w końcu święta, nie? ;p
Czasami trzeba się poświęcić.
Ale w sumie. Jeśli to ma hamować dodawanie Twoich cudeniek.. to w sumie nie wiem co jest ważniejsze ;p
Oczywiście, że ważniejsze jest pisanie :D Tym bardziej, że Madzia tych gości bardzo ale to bardzo nie lubi :c
Usuńkochane, wyperfumowane ciocie mówiące jak Ty bardzo szybko urosłaś? :D
UsuńJulcia też tego nie lubi :c
Uwaga, będę narzekać. KRÓTKO!
OdpowiedzUsuńAle już sytuacja się rozjaśniła. Julka i Welli byli razem, po czym on wziął się za skoki i zaniedbał swoje życie "prywatne" . Szkoda, bo wydawałoby się, że chyba sa dla siebie stworzeni, oczywiście według mnie :)
Mam nadzieję,że Welli zrozumie wszystko i pogodzi ze sobą skoki i Julkę. Bo szkoda by takie ciacho, jakim jest Andi, się zmarnowało xD
Niech jakimś cudem wrócą do siebie i będzie gut :D
Czekam na nowość z niecierpliwością!
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wesołych Świąt ^^
<3
Dziękuję <3
UsuńHaha xd Jedyne co Ci mogę, skarbie obiecać to to, że ciacho się nie zmarnuje :D
Buziaki! :*
hahaha, no miło :D Bo jak się tu zmarnuje, to wiesz... będzie mój :D a potem nie będzie "zmiłuj się"!
OdpowiedzUsuńCałuski :*